sobota, 9 czerwca 2018

Rozdział 18

***Liam***

- Loca loca! Loca loca! - Louis śpiewał tysiączny raz ten fragment piosenki, a ja powoli traciłem do niego cierpliwość.
Danielle i Eleanor mając go dość, poszły sobie na ploteczki do jacuzzi, które usytuowane zostało na tyłach samolotu. Jak na gwiazdy przystało musieliśmy mieć je wbudowane, bo to rzecz jasna niezbędna rzecz w samolocie. Każdy potrzebuje akurat podczas lotu posiedzieć sobie w jacuzzi.
Kiedy chciałem do nich dołączyć, spotkało się to oczywiście z ich protestem i wyrzuceniem mnie z pomieszczenia. Tak oto zostałam skazany na tego idiotę, zwanego również moim przyjacielem.
- Czy ty się możesz już przymknąć? - zapytałem rozpaczliwym głosem.
- I jeszcze raz! Loca loca! Loca loca! - wydzierał się jeszcze głośniej niż wcześniej. - Dajesz razem ze mną, Liam! Loca loca! Loca loca!
- Śpiewasz ten sam wers od pół godziny. Zresztą to nawet nie jest wers. Nie znasz nic poza tym jednym, głupim słowem - zauważyłem, podnosząc głos o co najmniej kilka tonów.
- I co z tego? Baw się. Loca loca! Loca loca!
- To nawet nie miało takiej melodii.
- Loca loca! Loca loca! Liam musi iść do klopa!
Tego już za wiele...
- Eleanor Calder, zabierz ode mnie swojego chłopaka! - krzyknąłem w kierunku, z którego wydobył się gromki śmiech dziewczyn, najprawdopodobniej spowodowany nowym tekstem piosenki Louisa. Szkoda tylko, że mnie to jakoś nie śmieszyło... No dobra, może trochę, ale nie aż tak bardzo... Okej, było śmieszne, lecz nie to było teraz najważniejsze.
- Louis, nie wkurzaj Liama - odkrzyknęła El.
- Dzięki za pomoc - mruknąłem pod nosem.
- Polecam się na przyszłość - odpowiedział mi Lou, który dokładnie w tej samej chwili... Ściągnął mi spodnie.
- Tomlinson!
Rzuciłem się za uciekającym brunetem w pogoń. Jako, że przestrzeń w naszym środku transportu była ograniczona, złapanie niebieskookiego nie stanowiło wielkiego wyzwania. Po zaledwie kilkunastu sekundach wskoczyłem mu na plecy, ujeżdżając jak jakiegoś konia.
- Wio, koniku - wydarłem się zadowolony z siebie.
- Widzę, że ciekawie się bawicie. - Swoją obecnością zaszczyciły nas nasze partnerki. Mogły przyjść szybciej. - Wolałabym jednak, żebyś takie zabawy zostawił dla swojej dziewczyny. Pozwól, że Louisem zajmę się ja - Mrugnęła do mnie okiem Calder.
Natychmiast zszedłem z barków przyjaciela, próbując odsunąć się w stronę swojej kobiety, ale przerwało mi silne trzęsienie samolotu. Witajcie, turbulencje!
- Aaaa! - Moje bębenki umarły od wrzasku, jaki wydobył się z paszczy Tommo.
Od razu znalazł się przy mnie i przestraszony wtulił twarz w moje ramię. Jaki z niego twardziel...
- Ej, Tomlinson, z ciebie to dupa, a nie mężczyzna - zażartowała Dan, co wywołało falę śmiechu wszystkich oprócz samego zainteresowanego.
Jednak w momencie, gdy chłopak zaczął drżeć, zaprzestałem i objąłem ciągle wtulonego we mnie Louisa. Pocierałem delikatnie jego plecy, szepcząc uspokajające słowa.
- Przepraszamy za problemy, ale dotarliśmy już prawie do celu i pilot zabrał się do lądowania. Prosimy o chwilowe zajęcie miejsc - przekazała nam komunikat Stewardessa, po czym spowrotem zostawiła nas samych.
- Słyszałeś, Lou? - zagadnąłem. - My po prostu lądujemy i stąd te turbulencje. Nie masz się czego martwić. A teraz chodźmy usiąść tak, jak nas proszono.
Pociągnąłem go delikatnie za łokieć, sadzając na kanapie tuż obok siebie.  Po mojej drugiej stronie usiadła Danielle, która oparła głowę o moje ramię. Pocałowałem ją w czoło i westchnąłem.
No to zabieramy się za lądowanie...

***Zayn***

- Sio mi stąd! - Pacnąłem drewnianą łopatką Nialla w rękę.
Blondyn od kilku minut przymierzał się do ukradnięcia mi choć trochę jakiegoś przygotowywanego przeze mnie jedzenia. Było to jednak nieskuteczne.
Mistrzem w gotowaniu nie byłem, ale jak trzeba było, to umiałem coś na szybko upichcić. Zazwyczaj albo jadamy na mieście, albo posiłkami zajmuje się Harry. Jak dla mnie jest to najlepsze rozwiązanie, ponieważ nienawidzę stania przy garach. Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy to lubią, i których to odpręża. A już szczególnie nie mogę pojąć, jak niektórzy wybierają sobie to jako zawód wykonywany codziennie po kilka godzin. Ja bym chyba zwariował.
Ależ ty już zwariowałeś, a wcale nie pracujesz w tym zawodzie.
To znowu ty?
Nie przyzwyczaiłeś się jeszcze?
Cały czas mam cichą nadzieję, że w końcu się ode mnie odczepisz i dasz mi święty spokój.
Niedoczekanie.
Nie chciałbyś może wybrać się na jakieś wakacje?
W sumie to mógłbym.
Idealnie by było, gdybyś się wybrał na drugą stronę kuli ziemskiej.
W porządku. Tylko zamiast kuli ziemskiej, wybiorę się na drugą stronę twojego umysłu. Hehe.
Nie śmieszne...
- No daj posmakować. Chociaż odrobinę, odrobinkę, odrobineczkę - prosił mnie żarłok.
- Dostaniesz swoją porcję jak już skończę, a teraz lepiej poszukaj trzech talerzy i wyjmij na nie makaron. Ja już kończę - poinformowałem go.
W czasie, gdy głodomor nakładał makaron na naczynia, ja ostatni raz przemieszałem drewnianą łyżką sos i wyłączyłem ogień. Sięgnąłem po jedno z nakryć i nałożyłem resztę składników. Tak samo postąpiłem z kolejnymi dwoma.
- Bierz, to twoje. Smacznego - odezwałem się do Horana i podałem mu jeden z talerzy. Rzecz jasna ten, na którym znajdowała się największa porcja. Jednak znając Niallera, to i tak będzie za mało, a dokładka będzie potrzebna w stu procentach.
- A ty nie jesz? - zapytał, bo widział, że opuszczałem kuchnię z posiłkiem w reku.
- Zaraz wrócę i zjem z tobą. Idę tylko zanieść to Emily - odparłem i ruszyłem do pokoju siostry Liama.

***Emily***

Trzy tysiące pięćset osiemdziesiąt dwa. Nienawidzę Zayna. Trzy tysiące pięćset osiemdziesiąt trzy. Strasznie go nienawidzę. Trzy tysiące pięćset osiemdziesiąt cztery. Ugh, jak ja go nie znoszę. Trzy tysiące pięćset osiemdziesiąt pięć. Nie cierpię. Trzy tysiące pięćset osiemdziesiąt sześć. Jak on mnie wkurza. Trzy tysiące pięćset osiemdziesiąt siedem. Nie wytrzymam tu z nim. Trzy tysiące pięćset osiemdziesiąt osiem. Mam go dosyć. Trzy tysiące pięćset osiemdziesiąt dziewięć. Nigdy więcej się do niego nie odezwę. Trzy tysiące pięćset dziewięćdziesiąt. Nawet na niego spojrzę. Trzy tysiące pięćset dziewięćdziesiąt jeden. Totalna ignoracja. Trzy tysiące pięćset dziewięćdziesiąt d...
Kogo tu znowu niesie?!
Przekręcanie zamka i skrzypienie tych cholernych drzwi powoli zaczynało stawać się najgorszym i najbardziej znienawidzonym przeze mnie odgłosem.
Gdy wrota rozwarły się wystarczająco dużo, spostrzegłam, że "moje" skromne progi nawiedził nie kto inny jak Zayn wkurzający mnie swoim istnieniem Malik. No nie, znowu on...
- Cześć, dziecinko - odezwał się.
"Dziecinko"? Co to ma w ogóle być za tekst? Nie jestem już dzieckiem przecież. Niech się tak niewywyższa.
Zgodnie z danym sobie słowem, nie zaszczyciłam go ani jednym, pojedynczym spojrzeniem. On jednak nic sobie z tego nie zrobił i bez zbędnych ceregieli podszedł do mojego biurka, kładąc na nim jakieś naczynie.
- Przyniosłem ci obiadek. Mam nadzieję, że zrobione przeze mnie spaghetti ci zaskakuje, bo nie jestem jakimś wybitnym kucharzem - zaśmiał się cichutko pod nosem i był to najbardziej uroczy dźwięk, jaki słyszałam w ostatnim czasie. Emily, nawet o tym nie myśl! A już w ogóle to nie zwracaj uwagi na jego umięśnione... Dość!
A wracając... Jak ja kocham spaghetti! Co prawda miałam go ignorować, ale to jedzenie pachniało tak smakowicie, że musiałam się skusić. Grzechem byłoby pozwolenie na zmarnowanie się takich pyszności. Po prostu nie będę się do niego odzywać i na niego patrzeć. Tyle wystarczy.
- Słyszałaś, co powiedziałem? - dopytał Zee, jakby trochę zmartwiony. Nie ze mną te numery. Świetnie wiem, że to nie prawda.
Przeszłam obok niego z pełną obojętnością wymalowaną na twarzy i przysiadłam na obrotowym krześle wysuniętym pod mebel, na którym czekał na mnie obiadek.
- Emily, wszystko okej? Czemu się do mnie nie odzywasz? - Zrobił pauzę, oczekując jakiejkolwiek reakcji z mojej strony. - Powiedz coś.
Nagle Malik gwałtownie obrócił mnie w swoją stronę. Przez to nasze twarze dzieliło jedynie kilka centymetrów. Jedynie kilka centymetrów, a zetknęlibyśmy się wargami.
- Domyślam się, że nie chcesz, abym sprawdzał czy posiadasz język. Jadnak jeśli nie odpowiesz mi w tym momencie, to będę do tego zmuszony - powiedział ściszonym, nieznoszącym sprzeciwu głosem.
Jego oddech owiał moją skórę, wywołując gęsią skórkę i jakieś dziwne uczucie, a niespotykane ciepło rozlało się po moim ciele.
- Dziękuję za posiłek - wychrypiałam tak cicho, że nawet nie byłam do końca pewna, czy to usłyszał.
- Nie ma za co, ale nie o to mi chodziło.
- A o co? - dopytałam.
To na tyle z mojego postanowienia i nie paplania. Gratuluję, Emily...
- Chciałem, żebyś powiedziała co się stało. Nie próbuj nawet mówić, że nic, bo i tak ci nie uwierzę. Takie bajki to ty możesz odpowiadać dzieciom, ale nie mi. Zrozumiano?
Jedyne na co było mnie stać w tamtej chwili to kiwnięcie głową.
- Chyba powinienem sprawdzić, co z tym twoim językiem się dzieje.
- Nie ma takiej potrzeby - przerwałam mu odrobinę zbyt szybko.
- A więc zacznij go używać. To co się stało?
- Nie musisz tu ze mną siedzieć. Możesz spokojnie pójść do Niki. Ja się sama sobą zajmę - powiedziałam, udając, jakby mnie to nie interesowało. Jednak prawda była inna i we wnętrzu aż się we mnie gotowało. Tak naprawdę nie wiedziałam dlaczego.
- Chwila, chwila... Wróć. Mam pójść do kogo?
- No do Niki - powtórzyłem.
- Niby jakiej Niki? Nie znam nikogo takiego.
Jeszcze się wypiera? A to dupek!
Tak okłamywać Emily Payne? O nie! Tak się bawić nie będziemy.
- No tej, która do ciebie dzwoniła.
- Niby kiedy dzwoniła, co? - zadawał kolejne pytania.
Niech nie zgrywa Greka, bo wyraźnie widziałam na wyświetlaczu komórki imię "Nika".
- No wtedy, kiedy rozmawialiśmy. Pytałeś o moją przeszłość, ale nie odpowiedziałam, ponieważ przerwał nam twój dzwoniący telefon. Zupełnie przez przypadek zerknęłam na ekran, gdzie widniało takie imię - wytłumaczyłam, rumieniąc się lekko.
Myślałam, że Zayn zacznie na mnie krzyczeć za naruszanie jego prywatności, lecz nic takiego nie miało miejsca. Nawet w snach nie przewidziałabym, że mężczyzna zacznie się śmiać w niebogłosy. Przez dobre, parę minut za nic nie potrafił się uspokoić, a ja patrzyłam na niego jak na jakiegoś wariata, który chyba właśnie urwał się z choinki.
- Co cię tak śmieszy?
- Bo to nie żadna Nika, tylko Niall! - Ogarnęła nim jeszcze większa głupawka niż przedtem.
Wyciągnął z kieszeni spodni swojego srajfona i pokazał mi listę kontaktów. Ostatnią osobą, z jaką rozmawiał był... Rzeczywiście Niall. I w ciągu dzisiejszego dnia nie kontaktował się z nikim, kto nazywa się Nika.
Upsik...

———————————————————

Witam, wszystkich! :)
Nadal coś Nas mało... :(
Kolejny rozdział z serii "krótkie i beznadziejne", ale jest. Ocenę pozostawię Wam.
Prawda o naszej tajemniczej Nice wyszła na jaw. Jak Wam się podoba taki obrót sprawy?
W najbliższym rozdziale mam zamiar trochę bliżej przyjrzeć się Waszej ulubionej parce. ;)
Staram się nadrabiać u Was zaległości, a jeśli jeszcze tego nie zrobiłam, to spodziewajcie się mnie w ten weekend.
Kto się cieszy z powodu nadchodzących wakacji?
Przeczytałeś? Zostaw po sobie jakiś ślad! To bardzo motywuje :)
Następny za tydzień w piątek. 
Życzę wszystkim miłego tygodnia i zdania do następnej klasy lub zaliczenia wszystkiego na studiach! 
Buziaki💋

11 komentarzy:

  1. Nika to tak naprawdę Niall? Na coś takiego w życiu bym nie wpadła. 😁😂
    Ale cieszy mnie taki obrót sprawy. Jeden problem z głowy. Przynajmiej Emily nie ma dodatkowej konkurencji. 😁
    Liam i Louis nieźle sobie poczynają w drodze na swoje upragnione wakacje. Oni są po prostu przezabawni. A śpiewaniem wersu tej piosenki, zwyczajnie rozwalił system. 😅 Teraz będzie mi chodziła po głowie przez cały dzień...
    Zayn dzisiaj w nowej odsłonie - kucharza. W dodatku przyrządził jedno z ulubionych dań Emily, świetnie trafiając w jej gust.
    A skoro wszystkie nieporozumienia zostały między nimi wyjasnuonet, to może teraz dokończą swoją rozmowę.
    Czekam na dalszy ciąg z niecierpliwością. A rodział wcale nie był zły. Podobał mi się, jak wszystkie inne.
    Życzę dużo weny i pozdrawiam. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no, nie mogę - NIALL!! :'D Czekam na kolejny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niall to TA Nika? Hahahahaha, o Boże! To chyba ostatnia opcja o której bym pomyślała. Ba! W ogóle by mi to nie przyszło do głowy! Jak Emily o niej (nim) wspomniała, to tak jakby lekko, leciutko, leciuteńko, była zazdrosna ;)
    Akcja w samolocie wygrała rozdział :) Liam i Louis są niereformowani. Obaj! Takie dwa małe chłopaczki w ciałach dorosłych facetów ... dorosłych, tsaa. W każdym bądź razie nie dziwię się dziewczynom, że chciałby spędzić kilka minut tylko w swoim towarzystwie. Bo po pierwsze, można zwariować, a po drugie jak tu plotkować przy facetach? Wcinają się we wszystko, komentują, a plotkarami są o wiele większymi :P Tylko biedny Louis miał atak paniki, ale od tego ma Liama żeby go uspokoił <3 Oczywiście wzmianka o koniu przywołała wspomnienia i ZNOWU parsknęłam śmiechem :P
    Zayn może i mistrzem kuchni nie jest, ale najważniejsze że cokolwiek potrafi. U faceta to już bardzo dużo :) Brawa dla niego! I jeszcze przygotował moje ulubione danie <3 Jest stanowczy, więc sądzę że prędzej czy później Emily się przed nim otworzy i wszystko powie.

    Miłego weekendu <333

    OdpowiedzUsuń
  4. Nadrobiłam i jestem. W życiu bym nie wpadła na to że Nika to Niall.
    Emily jest po prostu o Zayna zazdrosna i może tam sobie wmawiać co chce. Że to nie znosi, nie cierpi itp.😉 My i tak wiemy swoje. Fajnie że dziewczyna po mału się przed nim otwiera. Szkoda że nie doszło do wyznania prawdy przed nią. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale co? Że jak? Niall udawał dziewczynę? Takie pomysły to nawet mi nie przyszły nigdy do głowy :-) Emily jak zwykle najlepsza. Trochę przypomina mnie bo też się wiecznie wypieram uczuć xd Zayn.. Cóż.. Nic dodać, nic ująć :-) nie spodziewałam się że potrafi coś dobrego skombinować do jedzenia a tu proszę ^^ jego kobieta będzie miała z nim dobrze. Može za dużo nie ugotuje ale dobre i to <3 czekam na next kochana :-* życzę dużo dużo weny :-*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzisiejszy rozdział wygrał wątek z Liamem, Louisem, Eleanorre i Danielle :D Liam i Lois, a zwłaszcza Lois rozwalili system :D Takie duże dzieci, hahahah :D:D:D Swoją drogą nie wiedziałam, że w samolocie może być jacuzzi xD Fajnie, że wyjaśniła się sprawa z Niką, która powstała w wyobraźni Emily. Tak naprawdę był to tylko Niall xD A to znaczy, że Emi jest zazdrosna o Zayna i czy tego chce czy nie, to zaczyna jej na nim coraz bardziej zależeć ;) Z niecierpliwością czekam na next ;) Życzę mnóstwa weny ;) Buziaki i pozdrawiam ;*<3
    PS. Rozdział był genialny ;) Mam nadzieję, że następny pojawi się już bez opóźnień ;)
    Pozdrawiam ;*<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Nienawidzę piosenki Louisa. Jak tylko gdzieś leci to od razu przełączam, więc nie trafiłaś w moje gusta i jeszcze skazałaś mnie na usłyszenie tego w głowie...Dzięki XD
    Nika-Niall w sumie podobne hahah oba na N, więc Emily mogło się przewidzieć. Grunt, że sprawa jasna i dziewczyna nie będzie miała rywalki xd Jeszcze jaką niedostępną udawała Zeynowi, jak próbował z nią rozmawiać hahah musi jej być teraz głupio.
    Trochę krótki ten rozdział :/ ledwo zaczęłam czytać, a już się skończył. W takim razie życzę weny, która przyda się :) Może uda się żeby next był chociaż troszkę dłuższy?
    N

    OdpowiedzUsuń
  8. Matko hahaha, ta sytuacja w samolocie, padłam! :D Oni są nienormalni, ale oczywiście w pozytywnym sensie haha :D Louis chciał im podróż umilić, a wszyscy mieli dość jego śpiewania, no ja nie rozumiem, dlaczego haha :D I w ogóle to... Jacuzzi w samolocie, ful wypas! Biedny Louis się przestraszył turbulencji, ale na szczęście przyjaciel Liam był w pogotowiu :D Co te ich dziewczyny z nimi mają ^^
    I co Zayn ma ze swoim przyjacielem żarłokiem haha :D Mam nadzieję, że ugotował więcej tego obiadu, żeby starczyło na dokładkę, dwie... No, albo więcej haha :D
    Och, tak jasne Emily, Zayn na pewno Cię tak wkurza... :D Swoją drogą jestem bardzo ciekawa, jak chłopak chciał sprawdzić, co dzieje się z językiem Emily... :D ^^ Coś mi się wydaje, że dziewczyna niedługo się przed nim otworzy i wyzna wszystko... :)
    I że Nika to Nial? Nigdy bym na to nie wpadła hahahaha :D Emily musiała być bardzo zdziwiona :D
    Pozdrawiam i życzę dużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Końcówka rozłożyła mnie na łopatki, hah! Tego bym się nie spodziewała. :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Przyznam, że rozdział czytało mi się wyjątkowo przyjemnie. Był taki płynny, lekki, po prostu cud miód i orzeszki. Może i nie wnosił zbyt wiele do fabuły, ale i tak był świetny.
    Po pierwsze: Niall to Nika? Przyznam, że jestem nieźle zdziwiona. Byłam przekonana, że to jakaś kuzynka, albo ktoś podobny. W każdym razie dziewczyna, o którą Emily naprawdę mogłaby być zazdrosna.
    A tu się okazało, że to „tylko” Niall. Przynajmniej Emily nie ma konkurencji. To znaczy, nie żeby ją to specjalnie na razie obchodziło, choć oczywiście każdy chyba już widzi, jak reaguje na obecność Zayana. Z tego na pewno będzie coś więcej.
    Zresztą Zayan jest tak strasznie uroczy, gdy troszczy się o Emily. Normalni, tylko go kochać i uwielbiać. Zaplusował u mnie tym przynoszeniem makaronu do pokoju.
    Scena w samolocie była genialna. Naprawdę, uśmiałam się do łez, czytając o koniu, śpiewaniu i w ogóle całym tym cyrku. Co jak co, ale z chłopakami na pewno nie można się nudzić.
    Dzisiaj ode mnie to tyle. Dużo weny życzę, a w wolnej chwili zapraszam do siebie na siedemnastkę https://neverbeluckyone.blogspot.com/2018/06/rozdzia-17.html
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  11. Początek mnie rozśmieszył :D Nie narzekaj, rozdział nie jest taki zły, tylko mógłby być dłuższy :)

    OdpowiedzUsuń

Rozdział 24

***Zayn*** Chwila... Co? Co tu się tak właściwie wydarzyło? To się nie mogło wydarzyć naprawdę. W rzeczywistości albo to tylko mój umy...