***Zayn***
Chwila... Co? Co tu się tak właściwie wydarzyło? To się nie mogło wydarzyć naprawdę. W rzeczywistości albo to tylko mój umysł płata mi figle, albo śnię na jawie. Może to wszystko jest tylko złudzeniem, a ja nie jestem żadnym Zaynem Malikiem, wokalistą jednego z najsławniejszych boysbandów, jaki kiedykolwiek istniał? Może na imię mam Max i zbieram śmieci z ulicy, a po godzinach przycinam krzaczki i koszę trawę w ogródku jakiegoś buca? Może całe moje dotychczasowe życie to jedna wielka ściema i sobie to wszystko uroiłem? Może to tylko moja wyobraźnia i zaraz się obudzę w jakiejś starej ruderze, która służy mi za dom, bo na nic lepszego mnie nie stać? Jest tylko cienka bariera między rzeczywistością a iluzją, a ja właśnie ją przekraczam. Pytanie tylko brzmi: po której stronie bariery się znajduję? Nie, to wszystko jest zbyt prawdziwe, by mogło być jednym wielkim kłamstwem mojej podświadomości. Więc co mi pozostaje?
Co ja pierdolę...
Co ja pierdolę...
Chyba powinienem umówić się na jakąś wizytę u laryngologa, bo właśnie usłyszałem śpiewającą do telefonu Emily. Właśnie. Emily! Zupełnie o niej zapomniałem. Już sama rozmowa z bratem, o ile można tak to nazwać, była dla niej emocjonującym przeżyciem, a co dopiero po tym? No właśnie, po czym? Emily zaskoczyła tym chyba nawet samą siebie. Powinienem sprawdzić, co się z nią dzieje, bo kto wie, jakie pomysły mogą jej jeszcze przyjść do głowy.
Nie tracąc ani chwili, wstałem z zajmowanej dotychczas kanapy i zacząłem kierować się w stronę schodów. Jednak gdy do nich dotarłem poczułem, że ręka mi wibruje. Co jest, do cholery? Spojrzałem na swoją dłoń i zrozumiałem, że owe dziwne wibracje wykonywał mój telefon, który zaciskałem w pięści. Na wyświetlaczu widniało imię "Liam". Na pewno jest tak samo zdezorientowany jak ja, więc jeśli nie odbiorę, to postawi wszystkich na równe nogi i łamiąc wszystkie prawa fizyki, czasoprzestrzeni, czy chuj wie czego, zjawi się tutaj za minutę. Nie chcę psuć mu wakacji, więc lepiej będzie, jeśli do tego nie dopuszczę. No cóż, młoda Payne będzie musiała chwilę zaczekać. Mam nadzieję, że nie zrobi w tym czasie nic głupiego.
Ooo, to słodkie.
Tylko ciebie mi tu brakowało... Niby co jest takie słodkie? Na pewno nie ty.
Milutki jak zawsze.
A ty irytujący jak zawsze. A w dodatku niekulturalny. Nikt cię nie nauczył, że odpowiada się na pytania?
Słodkie jest to, jak się o nią martwisz.
Wcale się nie martwię. Ja tylko... Dobra, martwię się o nią.
Z moich myśli wyrwał mnie ponownie dzwoniący telefon.
- Halo?
- Zayn? Chyba mam halucynacje, bo przed chwilą wydawało mi się, że usłyszałem w słuchawce moją siostrę - odezwał się oszołomiony Liam.
- To żadne halucynacje. Naprawdę rozmawiałeś z Emily - odpowiedziałem, zastanawiając się, czy "rozmawiać" jest tu odpowiednim określeniem.
- Ale, ale, ale jak to? - jąkał się.
- Gdy zadzwoniłeś, była akurat w pobliżu, więc zaproponowałem, żeby odebrała, ale jak widać, trochę się pospieszyłem - wyjaśniłem. - Nie jest na to gotowa.
- Ale co to było?
- Sam chciałbym to wiedzieć - przyznałem. - Sorry, stary, ale pójdę sprawdzić co u niej, a ty się ciesz, bo mimo wszystko zrobiliśmy jakiś kolejny krok.
Bardziej tip top.
- Jasne, dzięki za wszystko co dla mnie robisz. - Nie tylko dla ciebie. - I powodzenia.
- Baw się dobrze. - Szybko zakończyłem połączenie, wciskając czerwoną słuchawkę.
Pospiesznie schowałem komórkę do kieszeni i ruszyłem przed siebie w kierunku pokoju brunetki. Przeskakiwałem z jednego schodka na drugi, pomijając połowę, aby jak najszybciej znaleźć się obok niej. Kiedy dotarłem do drzwi od jej pokoju, bez zbędnych ceregieli nacisnąłem klamkę i wpadłem do pomieszczenia jak huragan. Rozejrzałem się wokół i od razu zauważyłem skuloną dziewczynę na łóżku.
- Emily? - Cisza. - Emily? - Dalej nic.
Delikatnie zamknąłem drzwi i powoli zacząłem zbliżać się do brunetki. Gdy znalazłem się tuż obok zajmowanego przez nią mebla, usadowiłem się tuż obok niej.
- Emily? - Ponowiłem próbę, ale znowu odpowiedziała mi cisza. - Spójrz na mnie, proszę.
Nie zareagowała, dlatego złapałem palcami jej podbródek i nakierowałem w swoją stronę. Niechętnie podniosła na mnie wzrok i mogłem ujrzeć te piękne niebieskie oczy, w których czaiło się przerażenie, zdezorientowanie i... wstyd? Tak mi się przynajmniej wydawało, ponieważ nie myślałem zbyt dużo, tylko zatapiałem się coraz głębiej w tym niesamowitym kolorze.
- Jaka ja jestem głupia! I beznadziejna!
Emily odwróciła wzrok i odsunęła się ode mnie na tyle daleko, na ile pozwoliła jej krawędź łóżka, przywracając mnie swoim wybuchem do rzeczywistości.
- Nie jesteś ani głupia, ani beznadziejna i nie mów tak więcej - odpowiedziałem, przybliżając się do niej.
- Właśnie, że jestem! Nie słyszałeś tego? Co on sobie o mnie musiał pomyśleć?
- Nie jesteś, rozumiesz? I słyszałem. Dlaczego zaczęłaś śpiewać? - Zadałem frustrujące mnie pytanie.
- Sama nie wiem, spanikowałam i jakoś tak wyszło. - Podniosła na mnie wzrok.
- Zabawna jesteś - zaśmiałem się pod nosem.
- Ja? Zabawna? - zdziwiła się. - Dziwna albo nienormalna bardziej do mnie pasuje.
- Przepraszam, chyba się pospieszyłem. Myślałem, że dasz radę z nim pogadać - spochmurniałem.
- To ja przepraszam za to, że jestem taka beznadziejna.
- Nie jesteś beznadziejna, rozumiesz? I nie chcę więcej od ciebie słyszeć takich głupot. To ja nie powinienem naciskać - powiedziałem ze skruchą i się do niej uśmiechnąłem, żeby dodać jej trochę otuchy czy coś.
Ona także odpowiedziała mi delikatnym uśmiechem, ale po chwili zwiesiła głowę i zaczęła bawić się swoimi paznokciami.
To pierwszy raz, kiedy zobaczyłem na jej twarzy uśmiech. Szkoda, że trwało to jedynie moment, bo wygląda uroczo, gdy się uśmiecha. I ma takie piękne błękitne oczy. Czemu nigdy wcześniej nie zwróciłem na to uwagi? Przecież widziałem ją tyle razy.
Bo byłeś ślepy.
Niechętnie, ale muszę przyznać ci rację. Kimkolwiek jesteś, głosie.
- Zaśpiewaj to jeszcze raz. - Przerwałem ciszę.
- Co? - zdziwiła się.
- No zaśpiewaj jeszcze raz tę piosenkę.
- Ale po co? - zapytała, nadal na mnie nie patrząc.
- Bo była zabawna.
Już chciałem coś dodać, ale nie zdążyłem, gdyż przerwała mi, ponownie mnie zadziwiając.
- Jestem wesoły Romek. Mam na przedmieściu domek, a w domku wodę, światło, gaz. Powtarzam zatem jeszcze raz! - zaśpiewała niepewnie.
- Masz śliczny głos.
- Nieprawda. - Od razu zaprzeczyła speszona.
- A właśnie, że prawda. Jak ty w ogóle wymyśliłaś ten tekst? Jest boski - zaśmiałem się.
- Ja go nie wymyśliłam. To z filmu - odpowiedziała.
- Z jakiego filmu?
- "Miś". Nie znasz? - Aż podniosła głowę ze zdziwienia.*
- Nigdy o nim nie słyszałem - przyznałem szczerze.
- To musisz kiedyś obejrzeć. - Spowrotem opuściła głowę, by tym razem przyglądać się swoim stopom.
- Póki co, chciałbym obejrzeć twoją twarz, ale mi na to nie pozwalasz, bo ciągle ją przede mną ukrywasz.
Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale nagle małe ciałko wślizgnęło mi się w ramiona, którymi zaraz je szczelnie oplotłem, przywierając do mojego torsu. Delikatnie opuszkami palców masowałem plecy dziewczyny, kołysząc nią lekko.
- Czemu to właśnie mi zaufałaś? - wyrwało mi się pytanie, które nurtuje mnie już od dawna.
- Nie mam pojęcia. Jakoś po prostu przy tobie czuję się bezpiecznie. Nie wiem czemu i sama próbuję znaleźć odpowiedź. - Na czas mówienia odsunęła się ode mnie, ale zaraz przyciągnąłem ją do siebie i dalej tuliłem.
Zakochałeś się, panie Malik.
Zamknij się.
***Emily***
Nie jestem pewna, ile czasu minęło, ale już dobre kilkanaście minut trwałam w szczelnym uścisku Zayna i... nie chciałam przestać. W jego ramionach jest mi tak dobrze, że nie chciałam, by kiedykolwiek mnie z nich wypuścił. Powinnam uciekać, bać się go, a tymczasem siedziałam wtulona w jego klatkę piersiową i nie zamierzałam tego przerywać. Biło od niego przyjemne ciepło i spokój. Czułam się przy nim tak bezpiecznie. Próbowałam to jakoś wyjaśnić na wszelkie możliwe sposoby, ale nie mogłam wymyślić nic, co miałoby jakikolwiek sens. Tak po prostu było, a ja nie miałam w tym temacie nic do gadania.
Owszem, dziwi mnie to, ale bardziej zastanawia mnie, czemu on nie protestuje. Przecież od zawsze był w stosunku do mnie negatywnie nastawiony i jawnie okazywał mi niechęć do mojej osoby. Więc czemu pozwala mi się przytulać? Czemu ze mną rozmawia? A może...
- Wróciłem! - Z dołu było słychać krzyk Nialla.
Nialla... Facet...
- Oo, Niall wrócił. - Napływające mi do umysłu myśli odgonił głos Zayna tuż przy moim uchu. Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej, lecz nie na długo, gdyż mnie od siebie odsunął, kontynuując swoją wypowiedź. - Pójdę na razie do niego, bo mam do niego sprawę, ale wrócę do ciebie wieczorem. Gdybyś czegoś potrzebowała czy coś, to będę na dole.
Puścił mnie, po czym podniósł się z łóżka i bez spoglądania w moją stronę wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą. Zabrał ze sobą to przyjemne ciepło i niezrozumiałe poczucie bezpieczeństwa, które mnie otaczało.
A już myślałam, że komuś na mnie zależy, że on może naprawdę się mną przejmuje. Myliłam się. To wszystko gówno prawda. Cały czar prysł jak bańka mydlana.
A co myślałaś, idiotko? Że ktoś taki jak on będzie się tobą przejmował? Że go obchodzisz? Głupia jesteś. Robi to z litości. Chociaż nie, pewnie Liam go o to prosił. Przecież on cię nawet nie lubi! Głupia, głupia, głupia. Jeszcze musi znosić to, że ciągle się do niego przytulam. Pewnie rzygać mu się chce od tego, ale jakoś wytrzymuje.
- Zayn, jesteś? - Dotarł do mnie z dołu kolejny krzyk Horana.
Horana... Nialla... Faceta... Christopher był facetem... Zgwałcił mnie... Niall jest facetem... A faceci gwałcą...
***Niall***
***Godzinę wcześniej***
Czego Kendall może jeszcze ode mnie chcieć?
- Niall, możemy porozmawiać? - zapytała.
- Niby o czym? Jeśli ma to związek z Gigi lub Zayn'em, to lepiej daruj sobie.
Wiem, że byłem dosyć niemiły, ale byłem już zmęczony zakupami i nie miałem najmniejszej ochoty na użeranie się jeszcze z Kendall.
- Spokojnie, to nie ma żadnego związku z Gigi i Zayn'em - zapewniła mnie. Interesujące.
- To z kim?
- Z samym Zayn'em.
Ależ różnica...
- Więc nie mamy o czym gadać. Narazie, Kendall. - Szybko pożegnałem się z dziewczyną i pognałem do swojego samochodu.
Wygrzebałem kluczyki z tylnej kieszeni spodni i nacisnąłem przycisk otwierający drzwi. Zwinnym ruchem wygodnie usadowiłem się w fotelu i ruszyłem do domu.
***Godzinę później***
Mam już dość zakupów na najbliższy czas i mam nadzieję, że zbytnio prędko nie będę do nich zmuszony. Jak dziewczyny mogą to lubić? Co w tym fajnego? A już szczególnie takie pokroju Gigi czy Kendall. Galerie handlowe to ich drugi dom! Do szczęścia potrzebny jest im tylko jakiś baran, który będzie nosił za nie torby i, co najważniejsze, płacił za te wszystkie rzeczy. Podziwiam Zayn'a za to, że wytrzymał z Hadid tak długo. Ja bym chyba zwariował. Przecież włóczenie się od jednego sklepu do drugiego jest strasznie nudne. A w dodatku jakie męczące! Aż się głodny od tego zrobiłem. Głodny!
Przerwałem mój wewnętrzny monolog w momencie, gdy skręciłem i wjechałem na podjazd. Zaparkowałem tuż obok sportowego auta Malika i wyłączyłem silnik. Pospiesznie wyciągnąłem zakupy z bagażnika i ruszyłem ku wejściu. Wygrzebałem z kieszeni klucze i przekręciłem zamek, powtarzając po chwili tę samą czynność od drugiej strony.
- Wróciłem! - wydarłem się tak głośno, jak tylko potrafiłem.
Zdjąłem buty z nóg i byle jak rzuciłem je w kąt przedpokoju. Nasłuchiwałem jakiejkolwiek odpowiedzi, lecz niczego takiego się nie doczekałem. Gdzie on może być?
- Zayn, jesteś? - zawołałem po raz kolejny.
Początkowo znowu nie doszukałem się żadnej reakcji ze strony przyjaciela, ale po paru sekundach do moich uszu dotarł stukot butów o podłogę. Nie musiałem długo czekać, by pojawiła się w zasięgu mojego wzroku sylwetka mulata.
- Sorry, byłem u Emily - zaczął. - I jak zakupy?
- A weź, nic nie mów. Jakaś masakra. - Potarłem ręką kark, w którym poczułem lekki, pulsujący ból.
- Aż tak źle? Kupiłeś przynajmniej to, co chciałeś?
- Tak, mam wszystko. Nie zgadniesz, kogo widziałem. Gigi Hadid i Kendall Jenner we własnej osobie. Próbowały namówić mnie na wspólne spotkanie z tobą i nimi - prychnąłem. - Jeszcze na koniec sama Kendall czegoś ode mnie chciała, ale ją spławiłem. Wiem tylko, że coś o tobie.
- O mnie? To ciekawe. Jakiś czas temu do mnie dzwoniła, ale kazałem jej spadać na drzewo.
- Nie zawracaj sobie tym głowy.
- Nie mam takiego zamiaru - przyznał mi rację.
- A tak swoją drogą, zjadłbym coś - zmieniłem temat.
- To akurat żadna nowość - zaśmiał się Zayn. - Zaraz coś przygotuję, bo teraz nie miałem na to czasu. Nawet nie wiesz, ile cię ominęło.
- To zamieniam się w słuch.
* Wiem, że to polski film, więc logiczne, że go nie zna, ale to tylko na potrzeby opowiadania.
———————————————————
Witajcie, kochani!
Jest tu ktoś jeszcze? Czeka ktokolwiek? Interesują jeszcze kogoś losy Emily?
Wiem, że znowu zawiodłam, więc tym razem się nie tłumaczę. Po prostu zawiniłam.
Mam jednak taką malutką prośbę. Czy mogłabym prosić o to, żeby każdy zostawił linki do swoich obecnie pisanych blogów? Chciałabym znowu być u Was na bieżąco i to mi bardzo ułatwi zadanie.
Mam tylko mały problem z publikowaniem komentarzy, ale mam nadzieję, że jakoś ogarnę, jak to naprawić. Najwyżej pozostanie mi komentować anonimowo. Wierzę, że mi to wybaczycie.
Nie jestem pewna, kiedy pojawi się następny rozdział, ale już zaczęłam go pisać, więc może uda mi się wrócić do starego rytmu - rozdział co tydzień w piątek.
Przeczytałeś? Zostaw po sobie jakiś ślad! To bardzo motywuje :)
Do napisania💋