piątek, 16 lutego 2018

Rozdział 2

***Liam***

Właśnie siedzę na miejscu pasażera w sportowym aucie Zayna. Nie mogę już wysiedzieć, ponieważ nie mogę się doczekać aż w końcu dojedziemy na miejsce. Do domu. Do mojego domu. Tego prawdziwego. Mamy teraz z chłopakami kilkumiesięczną przerwę od koncertów, więc postanowiliśmy w piątkę odwiedzić moją rodzinę. Chciałbym już przytulić się do swojej rodzicielki i siostry, a także poznać nowego chłopaka mojej mamy. Podczas długiej trasy mój kontakt z najbliższymi trochę się popsuł. Tak naprawdę nie mieliśmy żadnego kontaktu poza krótkimi rozmowami telefonicznymi. Cała konwersacja zawsze skupiała się na mnie, więc nie wiem co się dzieje w domu.
Moje przemyślenia przerwał Niall, który stukał mnie w ramię.
- No stary, jesteśmy na miejscu. Wysiadaj.
Podekscytowany wysiadłem z auta i ruszyłem ku drewnianym drzwiom. Wyjąłem z kieszeni mój komplet kluczy i przekręciłem zamek. Wszedłem do pierwszego pomieszczenia jakim był salon, a tuż za mną szli chłopacy.
- Mamo, już jestem!
Z kuchni wybiegła średniego wzrostu blondynka. Tą lekko starszawą kobietą jest oczywiście moja mama. Kiedy jej wzrok spotyka się z moim, szeroko się uśmiecha, ukazując szereg śnieżnobiałych zębów. Od razu rzuciła mi się na szyję mocno mnie przytulając.
- Och, synku nawet nie wiesz jak tęskniłam!
- Ja za tobą też mamo. Fajnie być znowu w domu. - odkleiłem się od rodzicielki i szeroko uśmiechnąłem.
Zaraz po mnie chłopacy kolejno podchodzili i witali się z kobietą.
- Wchodźcie chłopcy, zapraszam. Billa akurat nie ma w domu, bo musiał pojechać do pracy. Wróci wieczorem.
- Myślałem, że już teraz uda mi się go poznać. - powiedziałem lekko zawiedziony, ponieważ myślałem, że będzie chciał mnie powitać. Może po prostu jeżdżąc w trasy za bardzo się przyzwyczaiłem do tego, że wszyscy mnie wyczekują.
- Spokojnie, jeszcze zdążycie się poznać. A teraz chodźcie, bo zrobiłam mój słynny gulasz i ciasto marchewkowe. Specjalnie dla ciebie Louis. No chodźcie, chodźcie.
- Gulasz! Mój ulubiony! - Harry wydzierał się na cały głos i chyba słyszało go całe osiedle.
- Ciasto marchewkowe? Kocham panią!
- Wiem, pamiętałam Louis.
- Jedzonko!
- No, a ty Niall zawsze tylko o jedzeniu. - dogryzł mu Zayn. Na te słowa wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Na blondynie ta uwaga nie zrobiła wrażenia, ponieważ już nakładał sobie ogromną porcję gulaszu.
- Nie zjedz wszystkiego żarłoku. My też byśmy chcieli. - zaoponowałem cały czas podśmiewując się z niego.
- Jak coś to zawsze mogę dorobić. Siadajcie i jedzcie. Po długiej podróży napewno jesteście głodni.
- Oj, tak. I to bardzo. - jako pierwszy odpowiedział Niall.
- Ty to zawsze jesteś głodny. - dogryzał mu cały czas Zayn.
- No, ale po podróży jeszcze bardziej. - Niall mówiąc to zrobił taką minę, że wszyscy wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem. To już kolejny raz dzisiejszego dnia, a jesteśmy tu dopiero kilkanaście minut. Uwielbiam spędzać czas z chłopakami, są dla mnie jak bracia, ale brakuje mi w trasach rodziny.
- Tylko, że na podróż wziąłeś ogromny worek jedzenia i sam cały zjadłeś. - przerwał nasz śmiech Harry.
- Oj tam, taki mały woreczek.
- Mały? On chyba tonę ważył! - ja też coś dopowiedziałem.
- Już dobrze chłopcy, niech je. Ja się bardzo cieszę, że mu smakuje.
- Bardzo smakuje!
W końcu wszyscy zajęliśmy się jedzeniem. Za sprawą naszego blond łakomczucha jedzenie zniknęło ze stołu w mgnieniu oka. Podczas całego posiłku miałem wrażenie, że czegoś mi tu brakuje i o czymś zapomniałem. Nieustannie rozmyślałem nad tym, ale nic mi nie przychodziło do głowy. Dopiero kiedy zobaczyłem na półce w salonie małego, porcelanowego słonika, którego dostałem od siostry wiele lat temu, odgadłem co to takiego.
- A gdzie jest Emily?
- No właśnie! Gdzie mój mały króliczek?
- A z nią się wam akurat nie uda zobaczyć.
- Dlaczego? - zacząłem się dopytywać, ponieważ czułem, że coś nie gra. Ewidentnie mama coś przede mną ukrywała.
- Bo jej tu nie ma.
- Chłopaki, możecie nas na chwilę zostawić samych? Zaczekajcie w salonie. - z daleka wyczuwałem poważną rozmowę. Trochę się zacząłem obawiać tego co zaraz usłyszę.
Gdy chłopcy wyszli z pomieszczenia, podszedłem do drewnianych, rozsuwanych drzwi i szczelnie je zamknąłem. Uznałem, że potrzebujemy w tym momencie prywatności. Nie mam przed przyjaciółmi tajemnic, ale to sprawy rodzinne.
- Więc o co chodzi?
- O nic, syneczku. Nie wiem po co to wielkie zamieszanie. Chcę się tobą nacieszyć. Tak długo się nie widzieliśmy.
- Mamo, nie zmieniaj tematu. Powiedz mi prawdę. Gdzie jest Emily i dlaczego się z nią nie zobaczymy?
Nastała cisza.
- Mamo?
- Nie zobaczycie się, ponieważ jej tu nie ma.
- A gdzie jest?
Znowu zapanowała cisza. Zaczęło mnie to już drażnić i czułem, że jeżeli zaraz się nie dowiem to wybuchnę. Kiedy chciałem już nakrzyczeć na matkę, zaczęła mówić.
- Jest w psychiatryku.
- Gdzie? - chyba się przesłyszałem. Usłyszałem, że w psychiatryku. O, jejku. Ach, ta moja wyobraźnia. Moja siostrzyczka nie może być w psychiatryku.
- W psychiatryku.
- Mamo, w takich poważnych sprawach się nie żartuje.
- Tylko, że ja nie żartuję. - słysząc to, pobladłem. Liczyłem, że jednak to nie jest prawda.
- Od kiedy tam jest?
- Od półtora miesiąca.
- Od kiedy?!
- Syneczku, chyba powinieneś przebadać swój słuch, bo nie dosłyszysz. - w tym momencie zrobiła pauzę i westchnęła. - Emily jest w psychiatryku od półtora miesiąca.
- I ty dopiero teraz raczysz mi o tym powiedzieć?!
- Liam, nie podnoś na mnie głosu.
- Ja mam nie podnosić na ciebie głosu? Czy ty w ogóle miałaś zamiar o tym wspomnieć?
- Uznałam, że nie jest to jakaś ważna informacja. Cieszę się, że w końcu możemy się spotkać i nie chciałam zawracać ci głowy głupotami.
- Przestań pieprzyć mamo! Uważasz, że to jest głupota?
- A nie? Uciekła z domu i zaczęła świrować. Musiałam ją tam odesłać. Słysząc to wszystko zaniemówiłem.
Nie rozumiałem jak mama może mówić o tym z takim spokojem. Świrować? Odesłać?
To było dla mnie zbyt wiele. Natychmiast wybiegłem z kuchni, minąłem chłopaków i opuściłem dom.

———————————————————

Mamy drugi rozdział! Nie jest jakiś długi i nie wprowadza za dużo do akcji, ale obiecuję, że z każdym rozdziałem wszystko będzie się rozwijało.
Następny za tydzień w piątek. :D
Jeżeli przeczytałeś zostaw chociaż kropkę czy uśmieszek. Każdy komentarz daje ogromną motywację!
Trzymajcie się! ;*

4 komentarze:

  1. Super rozdział ;) I coraz ciekawiej. Chciałabym już następny rozdział :) Pozdrawiam cieplutko ;*
    Twoja najwierniejsza fanka i czytelniczka ;*<3

    OdpowiedzUsuń
  2. No to musiała być szokująca wiadomość. Ciekawe, co dalej.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Unikaj powtórzeń.
    Po raz pierwszy spotykam się z słowem "rodzicielka".
    Oh, mama bohatera jest okropna. "Uznałam, że nie jest to jakaś ważna informacja.". No tak, dziecko w szpitalu psychiatrycznym, kto by się tym przejmował. Ważne? Wcale, skąd ten pomysł.

    OdpowiedzUsuń
  4. cóż, mama Liama zachowała się trochę zle... mogła mu powiedzieć, przecież to nie jest informacja typu „poszłam na zakupy”

    OdpowiedzUsuń

Rozdział 24

***Zayn*** Chwila... Co? Co tu się tak właściwie wydarzyło? To się nie mogło wydarzyć naprawdę. W rzeczywistości albo to tylko mój umy...