***Zayn***
Siedziałem w salonie, oczekując na powrót Nialla z zakupów. Teraz, gdy o tym myślę, zaczynam odczuwać, że to był błąd. Wysłać Nialla do sklepu? Okej. Horan to nie dziewczyna, więc nie musi spędzać w nim kilku godzin na wybieraniu pasującej torebki do butów i sukienki, które zdążyła już dobrać. A przynajmniej z tego co wiem, nie jest dziewczyną... Ale wysłać Nialla do sklepu po jedzenie? Z dużym naciskiem na jedzenie rzecz jasna. Inna sprawa. Kupi o wiele więcej niż było zamierzone, a za nim dojdzie do domu, wszystko będzie już zjedzone. Następnym razem to ja idę na zakupy, bo w końcu nic się od razu z Emily nie stanie, jak na moment wyjdę z domu...
Wypowiadając to w swoich myślach, usłyszałem trzask tłuczonego szkła. Huk wyraźnie dochodził gdzieś z góry. Co to mogło być? Skoro ja jestem na dole, Horan jeszcze nie wrócił, cała reszta domowników leci obecnie samolotem to... O, cholera!
Natychmiast podniosłem swoje cztery litery i biegiem ruszyłem w stronę, z której niedawno zabrzmiał tajemniczy dźwięk. Po części bałem się rozwiązać tę tajemnicę, ponieważ poczułem jakiś dziwny dyskomfort i niepokój.
Wbiegłem schodami na górę i od razu skierowałem swoje kroki do pokoju zamieszkiwanego przez siostrę Liama. Gwałtownie wparowałem do pomieszczenia, ale już po sekundzie zdałem sobie sprawę, że było ono puste. Wzrok pokierowałem na kolejne drzwi, prowadzące do łazienki, z której dochodziły pojedyncze, ciche odgłosy. Pewnym krokiem przeszedłem odległość dzielącą mnie z łazienką. Gdy przystanąłem, wyciągnąłem rękę, aby otworzyć drzwi.
Nagle serce zaczęło mi szybciej bić, a dłonie pocić. Do końca nie rozumiem, co się wtedy ze mną działo, ale było to jakieś dziwne uczucie. Moje serce galopowało i w pewnym momencie myślałem, że zaraz wyskoczy mi z piersi, a adrelina szumiała w uszach.
Niepewnie nacisnąłem na klamkę i prawie bezszelestnie uchyliłem wejście. To co zobaczyłem przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Tak jak wcześniej serce biło z prędkością światła, tak teraz praktycznie stanęło. Po prostu wryło mnie w podłogę i nie mogłem zrobić ani jednego kroku. Przez cały czas miałem tylko nadzieję, że za moment ktoś wyskoczy mi zza pleców i krzyknie "mamy cię!". Niestety rzeczywistość była inna.
- Kurwa! - wyrwało mi się z ust, gdy przekroczyłem próg łazienki.
Na podłodze leżała cała zakrwawiona Emily z ogromną raną na ręce. Wokół niej leżało pełno maleńkich odłamków szkła i sporej wielkości rozbite lusterko. Nie patrząc na niebezpieczeństwo skaleczenia się, dobiegłem do dziewczyny.
- Hej, Emily, słyszysz mnie? Odezwij się - mówiłem do niej, ale wydawała się być nieprzytomna. - Nie odpływaj. Zostań ze mną. Błagam!
- Zayn? - powiedziała ledwo słyszalnie. Nie byłem nawet do końca pewny, czy się nie przesłyszałem, ale gdy poczułem ruszające się ciało na moich dłoniach, upewniłem się, że to jednak prawda. Swoją drogą, dopiero w tamtej chwili zdałem sobie sprawę z tego, że trzymam brunetkę w ramionach. Wszystko działo się tak szybko, że ani trochę nie zwracałem uwagi na swoje poczynania, ponieważ nie miałem na to czasu. Teraz liczyła się tylko krwawiąca Emily.
- Hej, Emily, patrz na mnie. Nie zamykaj oczu - przemawiałem do niej spokojnym głosem mimo to, że w środku aż buzowałem od targających mną emocji.
- Ja jestem w niebie? - Kolejny raz się odezwała przestraszona, ale też jakby lekko uradowana? Co to ma znaczyć?
- Oczywiście, że nie. Żyjesz normalnie z nami wszystkimi na ziemi - odpowiedziałem jej. Czyżby na jej twarz wkradł się grymas? Nic z tego nie rozumiem.
- A już myślałam, że problemy się rozwiązały... - burknęła pod nosem sama do siebie.
- Słucham? Ty chyba nie chcesz powiedzieć, że... Japierdole... Dziewczyno, co ty chciałaś najlepszego zrobić? - zacząłem trochę panikować. Kto wie, co by się stało, gdybym nie usłyszał tego hałasu. Na całe szczęście już tu przy niej jestem.
Gdybyś sam z siebie przyszedł sprawdzić czy na pewno z nią w porządku, to do niczego by nie doszło. Ale nie... Bo po co?
Skąd miałem wiedzieć? Bardzo mi przykro, ale nie mam żadnego wykrywacza samobójców.
Wystarczyłoby się nią odrobinę zainteresować. Liam ci zaufał, a ty co?
O cholera... Co Liam na to powie?
A może najpierw byś tak sprawdził, co sama Emily na to powie?
Fakt, dobry pomysł.
- Emily, spójrz na mnie. Nie zamykaj oczu. Emily... - mówiłem, ale jej drobne ciało jedynie stawało się coraz bardziej obezwładnione. I co teraz? - Dobra, dzwonię po karetkę.
To jedno pierdolone zdanie było jak kubełek zimnej wody. Dziewczyna od razu podniosła powieki, dzięki czemu mogłem zauważyć jej rozszerzone źrenice.
- Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Żadnych karetek - broniła się. Tylko dlaczego?
- Muszę zadzwonić, bo krwawisz. To szkło musiało przeciąć żyły. Nie pozwolę, żeby coś ci się stało.
- Proszę, nie. Bo przyjadą faceci, a oni gw...
- Niech ci będzie - przerwałem jej wypowiedź.
Widziałem, że każde słowo wypowiadała z coraz większym trudem, a ja nie miałem czasu na kłótnie. Musiałem zacząć działać. Nareszcie nauka pierwszej pomocy mogła się przydać.
Złapałem za pierwszy lepszy ręcznik wiszący obok na wieszaku i stworzyłem z niego opaskę uciskową na zranioną rękę. Owinąłem materiał i mocno uciskałem prawą dłonią. Natomiast lewą wyjąłem komórkę z kieszeni i napisałem pospiesznego sms-a do Nialla.
Wstąp dodatkowo do apteki i kup wodę utlenioną, gaziki i jakiś bandaż. Wracaj jak najszybciej.
Odłożyłem telefon na podłogę, ale kilka sekund później zawibrował. Okazało się, że to blondyn odpisał, więc szybko odczytałem wiadomość i schowałem komórkę spowrotem do kieszeni spodni.
Coś się stało? Będę za 10 minut.
- Halo, mów do mnie - odezwałem się, kiedy spostrzegłem, że brunetka ponownie zamknęła oczy.
- Nie mam siły - jęknęła cichutko.
- Musisz mieć siłę. Dasz radę. Tylko cały czas patrz na mnie. Prosto w oczy. Nie zasypiaj. Zaraz się tobą porządnie zajmę.
Pozycja, w której siedziałem, zrobiła się niesamowicie niewygodna, dlatego postanowiłem ją zmienić. Zamiast przykucania, uklęknąłem i położyłem sobie na kolanach głowę brunetki, nieustannie ściskając rozcięcie. Wolną dłonią, dla uspokojenia, głaskałem ją po włosach. Co najdziwniejsze, wcale jej to zbytnio nie przeszkadzało. Czy ona nie powinna się mnie bać i uciekać?
Ciebie się nie boi.
Jak to możliwe?
Nie mnie pytaj.
Nagle z dołu dało się słyszeć tupanie nóg.
- Zayn? Gdzie jesteś? - wydarł się Horan.
- W pokoju Emily. Pospiesz się - odkrzyknąłem.
Kroki stawały się głośniejsze, aż w końcu moim oczom ukazał się zdyszany Niall, trzymający buteleczkę i jakieś pudełka.
- Powiesz mi w końcu łaskawie, co się st... - Nie dokończył, ponieważ dopiero zdał sobie sprawę z obecności siostry Liama i stanu w jakim się znalazła.
- O co chodzi? - Emily postanowiła sprawdzić, co się dzieje i powolnie rozejrzała się wokół siebie. Niestety okazało się, że nadal nic się nie zmieniło i byłem jedynym przedstawicielem płci męskiej, który jej nie przeraża. W jej oczach dostrzegłem rysujący się strach i... ból? Oznaczało to tylko jedno. Kolejny atak furii. - Nie! Nie! Ja nie chce! Zostaw mnie! - Zaczęła się szarpać i wyrywać, a po jej policzkach spływały pojedyncze łzy.
- Niall, zostaw mi to wszystko, o co prosiłem i zostaw nas samych. Wyjdź do jej pokoju. Tam do ciebie przyjdę - poprosiłem.
Chłopak rzucił mi wspomniane przeze mnie przedmioty i bez słowa się wycofał. Chociaż coś poszło łatwo.
Szloch Payne się wzmagał, więc nie zastanawiając się, po prostu przytuliłem ją do siebie. Początkowo biła pięściami w moją klatkę piersiową, ale gdy zacząłem pocierać jej plecy dłonią, jak na zawołanie się uspokoiła. Spokojnie chlipała mi w ramię, przywierając do mnie mocniej. Czy ja znowu ją przytuliłem?
Dokładnie tak.
Co się ze mną dzieje?
Myślę, że w tym momencie powinieneś się zainteresować, co się dzieje z tą małą istotką, znajdującą się w twoich ramionach, a nie sobą. A w szczególności tą krwią, która powoli przemacza twoje ubrania.
Co?
Spojrzałem na siebie i zobaczyłem na ciuchach sporawą, czerwoną plamę. Nosz kurwa mać! Dobra, trudno. Mam teraz inne rzeczy na głowie.
Wziąłem buteleczkę leżącą tuż za mną na podłodze i opakowanie gazików. Oderwałem od swojej szyi rękę brunetki, aby móc swobodnie oczyścić ranę. Polałem rozcięcie wodą utlenioną, a Emily natychmiast poderwała się i próbowała wyszarpnąć się z mojego uścisku. Na szczęście trzymałem ją w ramionach dosyć mocno, więc nie miała żadnych szans. Syknęła najprawdopodobniej z powodu szczypania, ale zignorowałem to. Naważyła sobie tego piwa, to niech je teraz wypije. Mogła nie chcieć się zabić... To jest zjebane.
Kiedy skończyłem przemywać ranę, wylałem trochę cieczy na gazik i delikatnie przyłożyłem go do jej skóry w celu starcia zasychającej krwi. Po skończeniu tej czynności wyciągnąłem z ostatniego pudełka bandaż, którym obwiązałem wszelkie miejsca, z jakich popłynęła krew.
- Gotowe - oznajmiłem. - Rana wcale nie była taka ogromna i nie przecięłaś żył. Gdyby tak było, wykrwawiłabyś się na śmierć. Twoje przerażenie jedynie to wyolbrzymiło. A teraz trzeba tu posprzątać.
Wziąłem dziewczynę "na pannę młodą" i razem z nią podniosłem się z podłogi. Przeszedłem przez łazienkę i odstawiłem samobójczynię na deskę klozetową.
- Posiedź tu chwilę - zwróciłem się do niej, a następnie opuściłem pomieszczenie.
- I jak? - Niall od razu poderwał się na równe nogi.
- Jak na razie nic. Oczyściłem rany, a teraz przyszedłem po jakieś ciuchy dla niej na zmianę. Tamte już raczej nie nadają się do noszenia.
- A co się tak dokładnie stało? - dopytywał.
- Jeszcze nie wiem - westchnąłem. - Ale się dowiem.
- Trzeba zadzwonić do Liama.
Właśnie! Zupełnie zapomniałem o Liamie. Tylko czy to dobry pomysł, żeby do niego dzwonić?
No na żywo mu w obecnej sytuacji nie powiesz. No chyba, że posiadasz moc teleportacji.
Będzie się tylko niepotrzebnie martwił.
Przypominam ci, że to jego siostra.
Popsuję mu tym wyjazd.
Ma prawo o tym wiedzieć.
Będzie chciał jak najszybciej wrócić.
To jego decyzja.
Wszystko już opanowane, więc nie ma takiej potrzeby. Opowiem mu, kiedy wróci, a teraz muszę kontynuować zajmowanie się Emily.
- Dajmy Liamowi w spokoju odpocząć na wakacjach. Po powrocie mu to przekażemy.
- To jego siostra, więc powinien wiedzieć. - No nie! Kolejny!
Hehe.
Przymknij się!
- No i się dowie. - Zrobiłem pauzę. - Tylko, że później.
- Skoro tak uważasz... - Blondyn nadal wydawał się niepewny, ale niechętnie przystał na moją propozycję.
- Poszedłbyś po jakąś miotłę i mopa? Trzeba tam posprzątać. Wszędzie leżą kawałki szkła.
- Jasne, zaraz wracam.
- Gdyby mnie tu nie było, to zapukaj do łazienki - uprzedziłem i zabrałem się za szukanie jakiś ubrań dla dziewczyny.
Przejrzałem całą szafę i znalezienie czegoś nie było trudnym zadaniem. Na półkach prawie nic nie było, więc wybrałem pierwszy lepszy czarny dres i go wyjąłem. Ponownie wróciłem do Emily, która, na szczęście dla niej, siedziała dalej w miejscu, gdzie ją zostawiłem.
- Masz. - Rzuciłem jej przyniesione przeze mnie odzienie. - Umyj się trochę z tej krwi i przebierz. Jak to zrobisz, przyjdź do swojego pokoju. Będę tam na ciebie czekał. Tylko bez żadnych numerów. - Pogroziłem jej palcem i bez słowa wyszedłem.
- Przyniosłem wszystko. Mam coś jeszcze zrobić? - Do pokoju powrócił Horan z z przyborami do czyszczenia.
- Dzięki, stary. Teraz jak się przebierze, chciałbym z nią na spokojnie porozmawiać i wyjaśnić całą tę sprawę.
- Spoko, rozumiem. Zostawię was samych, bo mnie by się tylko wystraszyła. Może zabiorę się za ten obiad, skoro nie mam nic lepszego do roboty?
- Byłbym ci wdzięczny.
- Co mam zrobić?
- Ugotuj makaron do spaghetti, pokrój pomidory i zetrzyj trochę sera żółtego. Resztą zajmę się sam - wyliczałem.
- Powodzenia - rzucił na odchodne i opuścił pokój.
Za to na jego miejscu pojawiła się młoda Payne.
***Emily***
- Już jestem - odezwałam się do niego, od razu po wyjściu z łazienki. - Powiesz o wszystkim Liamowi? - Walnęłam prosto z mostu.
Od samego początku martwiłam się o to. Wiedziałam, że w ten sposób popsułabym mu wakacje. Nie chciałam tego. A już w szczególności, żeby ucierpiała na tym Danielle. W pełni zasłużyła na ten wyjazd, a ja czułabym się jak gówno, gdybym to spieprzyła. W końcu przez cały czas była dla mnie miła i po raz pierwszy w życiu ktoś zainteresował się tym, co ja myślę, zamiast decydować za mnie i stawiać przed faktem dokonanym. To niezwykle fajne uczucie.
- A chcesz, żebym mu powiedział? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
No chyba gdybym chciała, to bym nie pytała, co nie? Zayn, jest coś takiego jak mózg i logiczne myślenie. Radziłabym ci się z nimi zaprzyjaźnić.
- Wolałabym nie... - przyznałam szczerze.
Wiedziałam, że i tak mnie nie posłucha, ale zawsze warto spróbować.
- Więc nic mu nie powiem. Buzia na kłódkę. - Mówiąc to, udawał, że zapina niewidzialny zamek na swoich ustach, a moje wargi mimowolnie wygięły się w delikatny łuk.
- Dziękuję. - Skuliłam się.
Od kiedy ludzie biorą pod uwagę moje zdanie? Pewnie robią to tylko z litości. No tak... A ja głupia myślałam, że ich obchodzę. Może jednak szkoda, że Zayn mnie uratował, bo tak przynajmniej nie musieliby się ze mną użerać. Świetnie wiem, że Malik od pierwszej chwili, gdy się poznaliśmy, nie polubił mnie i nigdy nawet nie próbował tego ukryć. Dlatego logiczne, że musi to robić z litości. Innej opcji tu nie widzę.
- Siadaj, musimy chyba szczerze porozmawiać...
———————————————————
Witajcie! :)
Dzisiaj taki super dzień, więc wstawiam (nie)super rozdział.
Miał być inny, a moja początkowa koncepcja jak zawsze poszła w las. Jest be, jest zły i kompletnie mi się nie podoba.
Jak myślicie, Emily wyjawi prawdę Zaynowi?
A teraz chciałabym podsumować sondę.
Niall - 7
Zayn - 2
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy oddali swój głos.
Od razu mówię, że od samego początku miałam przemyślane kto wygra zakład, a ta sonda nie wpływa na moją decyzję ;)
Widzimy się dzisiaj wieczorem u Was pod rozdziałami.
Następny za tydzień w piątek!
Przeczytałeś? Zostaw po sobie jakiś ślad! To bardzo motywuje :)
Buziaki💋