***Zayn***
"On mnie zgwałcił". To zdanie odbijało się w moim umyśle już dobrą chwilę. Jak to zgwałcona? Nie, nie, nie. To nie może być prawda.
Siedziałem z otwartą buzią, wpatrując w zanoszącą się coraz większym płaczem drobną brunetkę. To co usłyszałem tak mną sparaliżowało, że kompletnie nie wiedziałem, co w takim momencie powinienem zrobić. W głowie miałem totalny mętlik. Ta informacja jeszcze do mnie nie docierała i do końca wierzyłem, że może jednak się przesłyszałem i to wcale nie prawda. Teraźniejszość była niestety inna, a zapłakana dziewczyna powtarzająca w kółko jak mantrę: "Ja tego nie chciałam", nie pozostawiała mi już żadnych złudzeń. Emily Payne, siostra mojego przyjaciela została zgwałcona...
Widok zapłakanej dziewczyny natychmiast mnie ocucił i już po chwili trzymałem ją w swoich ramionach, mocno przyciskając do swojej piersi. Delikatnie gładziłem dłonią jej włosy, czekając aż chociaż trochę się uspokoi.
- Cii, cichutko. Nie płacz, maleństwo - szeptałem jej do ucha. - Już dobrze. To się więcej nie wydarzy.
- A co jeżeli on mnie znajdzie? - wybuchnęła, zaskakując i mnie, i siebie swoim podniesionym tonem. - I znowu to powtórzy?
- Nic nie powtórzy, bo ja na to nie pozwolę. Już nikt cię nie skrzywdzi, maleństwo - powiedziałem, patrząc jej głęboko w oczy.
Po tych słowach ufnie się we mnie wtuliła i cicho łkała w moją koszulkę.
W głowie kłębiło mi się od różnych pytań, które chciałbym jej zadać, ale wiedziałem, że nie jest to najbardziej odpowiedni moment. Samo powiedzenie mi o tym, co się jej przydarzyło, musiało być dla niej wyczynem. Zresztą nikomu wcześniej nie wyznała, dlaczego stała się taka, jaką się stała. Chwila... Czy to oznacza, że tylko ja wiem? Jestem jedyną osobą, która poznała prawdę? Ło japierdole... Tego się nie spodziewałem. Tylko co w takim razie powinienem teraz zrobić? Powiedzieć Liamowi? Chyba tak, w końcu to jej brat.
Gdyby Emily chciała, to by sama mu powiedziała.
Ugh, to znowu ty. No cóż... Może chociaż raz przydasz mi się na coś. Co byś zrobił na moim miejscu?
Po pierwsze najlepiej będzie, jeśli zachowasz to dla siebie. Nie możesz zawieść zaufania Emily. Po drugie ta dziewczyna potrzebuje teraz twojego wsparcia. Znając jej sekret, stajesz się odpowiedzialny za niego, jak i za nią.
Masz rację, muszę się nią zaopiekować. Dzięki, dziwny i wkurzający głosie z mojej głowy.
Ej, ej, ej. Wcale nie jestem dziwny i wkurzający.
Możesz już sobie iść.
Spławiasz mnie? Ja ci tu pomagam, służę dobrą radą, a ty co?
Powiedziałem spierdalaj.
Ja cię zaraz...
Siedź już cicho!
- Emily... Hej, maleństwo... - odezwałem się, odsuwając ją odrobinę od siebie.
Przeszywała mnie jakimś dziwnym spojrzeniem, którego nie mogłem w żaden sposób odczytać. Jej błękitne oczy mówiły tak wiele, że aż nic.
- Co tak na mnie patrzysz? - spytałem.
Poruszyła się niespokojnie, ciągle siedząc mi na kolanach.
- Bo...
- Powiedz mi... - zachęciłem.
- Już któryś raz nazwałeś mnie maleństwem - wymruczała nieśmiało, jakby obawiając się mojej reakcji. Miałem wrażenie, że nadal nie ufała mi bezgranicznie, ale liczyłem na to, że w najbliższej przyszłości uda mi się to zmienić. Bez tego mogę tylko pomarzyć, że Emily będzie w stanie opowiedzieć mi dokładnie o tym wydarzeniu. Gdy tylko o tym pomyślę, to aż krew we mnie buzuje i mam ochotę odnaleźć tego gościa, który jej to zrobił, by najpierw porządnie obić mu mordę, a w późniejszej kolejności urwać jaja.
- Bo jak dla mnie jesteś takim maleństwem. - Zaśmiałem się cicho pod nosem i spojrzałem na nią z lekkim uśmiechem na ustach. - Obiecuję ci, że teraz jesteś już w pełni bezpieczna. Nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić.
- Dlaczego? - wyrwało jej się. Po jej minie widziałem, że nie chciała, aby cokolwiek opuściło jej gardło, lecz rzeczywistość okazała się inna.
- Chyba nie rozumiem pytania.
- Nie musisz niczego udawać. Dobrze wiem, że cię nie obchodzę. Nie potrzebuję od nikogo litości.
- Dziewczyno, jakiej litości? O czym ty mówisz? Gdybym miał cię w dupie, to na pewno bym cię nie przytulał. - Kompletnie nie czaję jej toku rozumowania. Ciężko będzie ją przywrócić do normalności...
- Oj, Zayn, możesz być ze mną szczery. Domyśliłam się już, że robisz to tylko dlatego, że jestem siostrą Liama. Nie musisz się mną przejmować, naprawdę. Każde niech rozejdzie się w swoją stronę. - Pociągnęła nosem.
Otarłem prawym kciukiem łzy, jakie pozostały na jej policzkach oraz posłałem w jej stronę zdziwione spojrzenie.
- Co ty pierdolisz? Ja się o ciebie po prostu martwię, a to co cię spotkało... To... Po prostu aż nie mam słów! - wykrzyknąłem.
- Czyli jednak to - westchnęła.
- Niby co? - Kolejny raz miałem minę mówiącą "wtf?".
- Litość...
- A ty znowu o tym?
Odpowiedziała mi niestety jedynie cisza.
- Emily? - Odczekałem kilka sekund, czekając na jakąkolwiek reakcję z jej strony, jednak nie żadnej się nie doczekałem. - Czy ja mam zaraz sprawdzić, gdzie się podziewa twój język?
- Nie trzeba - wychrypiała.
- Emily, ty naprawdę tego nie czujesz? Nie wiem, jak to nazwać, ale coś się między nami zmieniło. Nie jesteś dla mnie już tylko wkurwiającą małolatą, którą muszę tolerować, bo jest siostrą mojego przyjaciela. Na jakimiś popierdolony sposób zaczęło mi na tobie zależeć i chcę się tobą zaopiekować...
Kurwa. Co ja właśnie najlepszego zrobiłem?
No już myślałem, że nigdy się tego nie doczekam. Wreszcie się do tego przyznałeś. Tylko ale żeś moment wybrał... No romantykiem to ty nie jesteś.
- Nikomu już nie pozwolę cię skrzywdzić - kontynuowałem. - Nie rozmyślaj nad tym. Po prostu zaufaj mi, maleństwo, dobrze?
Patrzyłem na nią z wyczekiwaniem, aż zauważyłem ledwo zauważalne kiwnięcie głowom.
Młoda Payne ponownie się we mnie wtuliła, a ja jak na zawołanie objąłem ją szczelnie ramionami, starając schować ją przed złem całego świata.
Co się ze mną dzieje? Przecież Emily ma rację. Od zawsze jej nie trawiłem, a teraz co? Chyba się starzeję. Innego wytłumaczenia nie widzę.
Moją przyjemną pogawędkę z siostrą przerwał głośny krzyk, roznoszący się po całym domku
- Wróciłam!
Należał on oczywiście do mojej najlepszej, najkochańszej, jedynej i niepowtarzalnej...
- Mama! - Również krzyknąłem, a raczej wrzasnąłem i pobiegłem do korytarza, w której znajdowała się kobieta, dzięki której jestem na tym świecie.
Kiedy nareszcie się przy niej znalazłem, rzuciłem się prosto w jej matczyne ramiona, których tak strasznie mi brakowało podczas naszej rozłąki.
- Mój mały synuś w końcu w domciu. - Pociągnęła lekko nosem.
- Oj, mamo, ja już nie jestem mały - zaśmiałem się cicho, wyswobodzając się z uścisku.
- Dla mnie na zawsze pozostaniesz moim małym synkiem. - Anne* pogłaskała mnie po policzku, wiedząc, że bardzo mnie irytuje, gdy to robi. - Chodź do salonu, nie będziemy tak stać w przejściu.
- A właśnie, Gemma mówiła, że miałaś wrócić dopiero po kilku godzinach - zauważyłem.
- No tak - odparła z lekką powściągliwością w głosie.
- To czemu wróciłaś szybciej?
- Jak to szybciej? Przecież jest już dwudziesta. Nie było mnie pięć godzin - powiedziała beznamiętnie.
- Co? Jak to dwudziesta? - wypowiedziałem to w tym samym momencie co moja siostra. - Przecież ja dopiero przyjechałem. - Dalej ciągnąłem już sam.
- Musieliśmy sie nieźle zagadać - dodała Gemm.
- Dobra, dzieciaki. Pewnie jesteście głodni, więc pójdę zrobić kolację, a wy tu posiedźcie - zaproponowała moja rodzicielka, zaczynając kierować się w stronę kuchni.
- O, nie, nie, nie. Skoro tutaj jestem, to zajmę się gotowaniem. Widzę, że jesteś zmęczona. Jak wszystko będzie gotowe, to zawołam was do jadalni. Ty cały czas gotujesz, więc tym razem ja cię wyręczę, a ty odpocznij. Ktoś musi to zrobić, bo ten mały gnom, gapiący się w telefon, nie może tego zrobić.
Siostra od razu zrozumiała, że to o niej mowa, dlatego podniosła wzrok znad komórki.
- Ej, ej, przypominam ci, że jestem od ciebie starsza, więc to ty jesteś małym gnomem - wytknął mi ten smarkacz.
- Ale to ja jestem w tym rodzeństwie doroślejszy.
- Doroślejszy? Przecież twój mózg zatrzymał się na etapie przedszkolaka.
- Ohoho, zaczyna się. To ja się lepiej zmywam i czekam na jakieś pyszności - zabrała głos mama.
- Kolacja! - przypomniałem sobie i ruszyłem szybkim krokiem do kuchni.
Z lodówki oraz szafek wyciągnąłem wszystkie potrzebne mi produkty i zabrałem się do pracy.
Coś czuję, że ten wyjazd będzie bardzo udany. Ciekawe tylko co u Emily. Tak... Ta drobniutka brunetka odkąd zobaczyłem ją w tym psychiatryku, ciągle zajmuje moje myśli. Od zawsze ją lubiłem, zresztą jak wszyscy chłopacy. Najchętniej sam zostałbym, by się nią zająć, ale zbyt długo nie byłem w rodzinnym domu i strasznie się za tymi okolicami stęskniłem. Poza tym planowałem te odwiedziny od dawna, więc nie mogłem już z tego zrezygnować. Mama napewno byłaby zawiedziona, a ja nie potrafiłbym jej tego zrobić. Wiem, jak dużo ją to kosztuje, bo sam odczuwam to na własnej skórze.
Tak sobie rozmyślałem, dopóki nie poczułem, że coś śmierdzi, dlatego rozejrzałem się wokół.
- Moje omlety!
- Liam... - Usłyszałem Louisa za plecami, lecz zignorowałem go i w spokoju kontynuowałem czytanie lokalnej gazety. - Liam... Ej, stary... Liam, kurwa! - wydarł się na cały głos wprost do mojego ucha. Ja go kiedyś zamorduję...
- Czego? - warknąłem.
- Nudzi mi się. Zrób coooś - przeciągał ostatnie słowo do chwili, kiedy zamknąłem z hukiem książkę i zerwałem się z fotela.
- Dobra, idź po dziewczyny i idziemy do parku wodnego. Jest tu niedaleko - powiedziałem zrezygnowany.
- Jej! Dziewczyny zakładać bikini i... - Reszty już nie dosłyszałem, ponieważ Tomlinson zniknął za drzwiami pokoju.
Pokręciłem głową, wzdychając i poszedłem do mojej i Danielle sypialni. Szybko znalazłem kąpielówki, strój kąpielowy Dan, ręczniki i kilka innych rzeczy potrzebnych do zabrania. Wpakowałem wszystko do torby, po czym przerzuciłem ją przez ramię i ruszyłem do wyjścia, gdzie czekała już na mnie cała ekipa. Widziałem, że moja dziewczyna chciała się odezwać, dlatego uprzedziłem ją, wiedząc o co chciała zapytać.
- Tak, dla ciebie też wziąłem. A teraz idziemy. - Brunetka w odpowiedzi cmoknęła mnie przelotnie w usta, a ja złapałem ją za rękę.
- Jak myślicie? Co u Emily? - przerwała ciszę Eleanor. Emily! Zupełnie o niej zapomniałem! - Liam, dzwoniłeś do chłopaków?
- Kompletnie wyleciało mi to z głowy, ale zaraz to naprawię - odparłem i wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni.
Wybrałem numer do Zayna i przyłożyłem iPhona do ucha. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał... Czemu on, do cholery, nie odbiera?!
* Anne - mama Harry'ego
———————————————————
Witajcie! :)
Kolejny z serii: krótkie i beznadziejne.
Bycie zadowoloną z rozdziału przeminęło z wiatrem... :(
Po ciężkim rozdziale, który zaserwowałam Wam w zeszłym tygodniu, postanowiłam tym razem napisać coś przyjemnego. Czy mi to wyszło? Sami oceńcie.
Dzisiaj nie będę się rozpisywać. Widzimy się jutro na Waszych blogach.
Ostatnio coś Nas mało... Kto jeszcze czyta te wypociny?
Przeczytałeś? Zostaw po sobie jakiś ślad! To bardzo motywuje :)
Otarłem prawym kciukiem łzy, jakie pozostały na jej policzkach oraz posłałem w jej stronę zdziwione spojrzenie.
- Co ty pierdolisz? Ja się o ciebie po prostu martwię, a to co cię spotkało... To... Po prostu aż nie mam słów! - wykrzyknąłem.
- Czyli jednak to - westchnęła.
- Niby co? - Kolejny raz miałem minę mówiącą "wtf?".
- Litość...
- A ty znowu o tym?
Odpowiedziała mi niestety jedynie cisza.
- Emily? - Odczekałem kilka sekund, czekając na jakąkolwiek reakcję z jej strony, jednak nie żadnej się nie doczekałem. - Czy ja mam zaraz sprawdzić, gdzie się podziewa twój język?
- Nie trzeba - wychrypiała.
- Emily, ty naprawdę tego nie czujesz? Nie wiem, jak to nazwać, ale coś się między nami zmieniło. Nie jesteś dla mnie już tylko wkurwiającą małolatą, którą muszę tolerować, bo jest siostrą mojego przyjaciela. Na jakimiś popierdolony sposób zaczęło mi na tobie zależeć i chcę się tobą zaopiekować...
Kurwa. Co ja właśnie najlepszego zrobiłem?
No już myślałem, że nigdy się tego nie doczekam. Wreszcie się do tego przyznałeś. Tylko ale żeś moment wybrał... No romantykiem to ty nie jesteś.
- Nikomu już nie pozwolę cię skrzywdzić - kontynuowałem. - Nie rozmyślaj nad tym. Po prostu zaufaj mi, maleństwo, dobrze?
Patrzyłem na nią z wyczekiwaniem, aż zauważyłem ledwo zauważalne kiwnięcie głowom.
Młoda Payne ponownie się we mnie wtuliła, a ja jak na zawołanie objąłem ją szczelnie ramionami, starając schować ją przed złem całego świata.
Co się ze mną dzieje? Przecież Emily ma rację. Od zawsze jej nie trawiłem, a teraz co? Chyba się starzeję. Innego wytłumaczenia nie widzę.
***Harry***
Moją przyjemną pogawędkę z siostrą przerwał głośny krzyk, roznoszący się po całym domku
- Wróciłam!
Należał on oczywiście do mojej najlepszej, najkochańszej, jedynej i niepowtarzalnej...
- Mama! - Również krzyknąłem, a raczej wrzasnąłem i pobiegłem do korytarza, w której znajdowała się kobieta, dzięki której jestem na tym świecie.
Kiedy nareszcie się przy niej znalazłem, rzuciłem się prosto w jej matczyne ramiona, których tak strasznie mi brakowało podczas naszej rozłąki.
- Mój mały synuś w końcu w domciu. - Pociągnęła lekko nosem.
- Oj, mamo, ja już nie jestem mały - zaśmiałem się cicho, wyswobodzając się z uścisku.
- Dla mnie na zawsze pozostaniesz moim małym synkiem. - Anne* pogłaskała mnie po policzku, wiedząc, że bardzo mnie irytuje, gdy to robi. - Chodź do salonu, nie będziemy tak stać w przejściu.
- A właśnie, Gemma mówiła, że miałaś wrócić dopiero po kilku godzinach - zauważyłem.
- No tak - odparła z lekką powściągliwością w głosie.
- To czemu wróciłaś szybciej?
- Jak to szybciej? Przecież jest już dwudziesta. Nie było mnie pięć godzin - powiedziała beznamiętnie.
- Co? Jak to dwudziesta? - wypowiedziałem to w tym samym momencie co moja siostra. - Przecież ja dopiero przyjechałem. - Dalej ciągnąłem już sam.
- Musieliśmy sie nieźle zagadać - dodała Gemm.
- Dobra, dzieciaki. Pewnie jesteście głodni, więc pójdę zrobić kolację, a wy tu posiedźcie - zaproponowała moja rodzicielka, zaczynając kierować się w stronę kuchni.
- O, nie, nie, nie. Skoro tutaj jestem, to zajmę się gotowaniem. Widzę, że jesteś zmęczona. Jak wszystko będzie gotowe, to zawołam was do jadalni. Ty cały czas gotujesz, więc tym razem ja cię wyręczę, a ty odpocznij. Ktoś musi to zrobić, bo ten mały gnom, gapiący się w telefon, nie może tego zrobić.
Siostra od razu zrozumiała, że to o niej mowa, dlatego podniosła wzrok znad komórki.
- Ej, ej, przypominam ci, że jestem od ciebie starsza, więc to ty jesteś małym gnomem - wytknął mi ten smarkacz.
- Ale to ja jestem w tym rodzeństwie doroślejszy.
- Doroślejszy? Przecież twój mózg zatrzymał się na etapie przedszkolaka.
- Ohoho, zaczyna się. To ja się lepiej zmywam i czekam na jakieś pyszności - zabrała głos mama.
- Kolacja! - przypomniałem sobie i ruszyłem szybkim krokiem do kuchni.
Z lodówki oraz szafek wyciągnąłem wszystkie potrzebne mi produkty i zabrałem się do pracy.
Coś czuję, że ten wyjazd będzie bardzo udany. Ciekawe tylko co u Emily. Tak... Ta drobniutka brunetka odkąd zobaczyłem ją w tym psychiatryku, ciągle zajmuje moje myśli. Od zawsze ją lubiłem, zresztą jak wszyscy chłopacy. Najchętniej sam zostałbym, by się nią zająć, ale zbyt długo nie byłem w rodzinnym domu i strasznie się za tymi okolicami stęskniłem. Poza tym planowałem te odwiedziny od dawna, więc nie mogłem już z tego zrezygnować. Mama napewno byłaby zawiedziona, a ja nie potrafiłbym jej tego zrobić. Wiem, jak dużo ją to kosztuje, bo sam odczuwam to na własnej skórze.
Tak sobie rozmyślałem, dopóki nie poczułem, że coś śmierdzi, dlatego rozejrzałem się wokół.
- Moje omlety!
***Liam***
- Liam... - Usłyszałem Louisa za plecami, lecz zignorowałem go i w spokoju kontynuowałem czytanie lokalnej gazety. - Liam... Ej, stary... Liam, kurwa! - wydarł się na cały głos wprost do mojego ucha. Ja go kiedyś zamorduję...
- Czego? - warknąłem.
- Nudzi mi się. Zrób coooś - przeciągał ostatnie słowo do chwili, kiedy zamknąłem z hukiem książkę i zerwałem się z fotela.
- Dobra, idź po dziewczyny i idziemy do parku wodnego. Jest tu niedaleko - powiedziałem zrezygnowany.
- Jej! Dziewczyny zakładać bikini i... - Reszty już nie dosłyszałem, ponieważ Tomlinson zniknął za drzwiami pokoju.
Pokręciłem głową, wzdychając i poszedłem do mojej i Danielle sypialni. Szybko znalazłem kąpielówki, strój kąpielowy Dan, ręczniki i kilka innych rzeczy potrzebnych do zabrania. Wpakowałem wszystko do torby, po czym przerzuciłem ją przez ramię i ruszyłem do wyjścia, gdzie czekała już na mnie cała ekipa. Widziałem, że moja dziewczyna chciała się odezwać, dlatego uprzedziłem ją, wiedząc o co chciała zapytać.
- Tak, dla ciebie też wziąłem. A teraz idziemy. - Brunetka w odpowiedzi cmoknęła mnie przelotnie w usta, a ja złapałem ją za rękę.
- Jak myślicie? Co u Emily? - przerwała ciszę Eleanor. Emily! Zupełnie o niej zapomniałem! - Liam, dzwoniłeś do chłopaków?
- Kompletnie wyleciało mi to z głowy, ale zaraz to naprawię - odparłem i wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni.
Wybrałem numer do Zayna i przyłożyłem iPhona do ucha. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał... Czemu on, do cholery, nie odbiera?!
* Anne - mama Harry'ego
———————————————————
Witajcie! :)
Kolejny z serii: krótkie i beznadziejne.
Bycie zadowoloną z rozdziału przeminęło z wiatrem... :(
Po ciężkim rozdziale, który zaserwowałam Wam w zeszłym tygodniu, postanowiłam tym razem napisać coś przyjemnego. Czy mi to wyszło? Sami oceńcie.
Dzisiaj nie będę się rozpisywać. Widzimy się jutro na Waszych blogach.
Ostatnio coś Nas mało... Kto jeszcze czyta te wypociny?
Przeczytałeś? Zostaw po sobie jakiś ślad! To bardzo motywuje :)
Buziaki💋